Zbliżają się święta i niezależnie od tego, czy ktoś jest do nich bardziej czy mniej przekonany, jest to czas, w którym często spotykamy się z bliskimi. Jest to również czas, w którego świętowaniu towarzyszą nam różne smakowitości.
Często słyszę pytania o to, co wówczas przygotowuję, albo co ja będę jadła jak przyjadę…

Jest kilka takich potraw, które są zarówno mało kłopotliwe w przygotowaniu, jak również doskonałe w smaku i wegetariańskie (jedna nawet wegańska).

Gdyby tak, w Wigilię, w progu pojawił się nagle niezapowiedziany gość – wegetarianin… taka świąteczna niespodzianka – będziecie przygotowani!

Oprócz tradycyjnego czerwonego barszczu na zakwasie (który każdy robi trochę po swojemu), pierogów z kapustą i grzybami, kapusty z grochem i nieśmiertelnej sałatki jarzynowej (uwaga! majonez!) można przygotować dwie potrawy, które myślę, że ucieszą większość wege podniebień.

1. Pieczeń z soczewicy z kolorowym pieprzem.

O zaletach soczewicy mogę mówić długo i wychwalać ją pod niebiosa zarówno za niezrównany smak, jak i właściwości zdrowotne. Wspomnę tylko, że stanowi wspaniałe źródło białka w diecie wegetariańskiej i wegańskiej. Zawiera znaczne ilości żelaza, potasu, magnezu i kwasu foliowego oraz witaminy z grupy B. Wpływa m.in. na prawidłowy stan mięśni i ścięgien, wzmacnia system nerwowy i wspiera układ odpornościowy, zapobiega nadciśnieniu, miażdżycy i anemii. Wskazana jest również jako zamiennik mięsa u osób, które maja podwyższony poziom cholesterolu we krwi. Ponadto naukowcy PAN-u znaleźli w soczewicy taniny, które m.in. spowalniają tempo podziału komórek nowotworowych. Więc może od tego roku wszyscy zaczną jeść taką pieczeń 🙂

Potrzebujesz:
2 szklanki czerwonej soczewicy
2 średnie marchewki
¼ selera lub 1 średnią pietruszkę
1 średnią czerwoną cebulę
4 łyżki masła orzechowego
1 jajko (tak, jajko sprawia, że potrawa nie jest wegańska)
dwie łyżeczki kolorowego pieprzu (całe ziarna)
majeranek lub oregano – zależnie od gustu
siemię lniane lub pestki dyni (duża łyżka)
sol, pieprz do smaku
trochę oleju

Soczewicę gotujesz do miękkości (soczewica gotuje się szybko, około 10-12 minut). Na patelni podsmażasz na oleju czerwoną cebulę pokrojoną w kosteczkę, gdy się zarumieni dodajesz startą na grubych oczkach marchew oraz seler/pietruszkę. Podsmażasz, aż warzywa zmiękną. Gdy soczewica się ugotuje i nieco przestudzi dodajesz podsmażone warzywa i masło orzechowe. Mieszasz masę i doprawiasz do smaku przyprawami. Dodajesz jajko i pieprz w ziarnach. Mieszasz całość (już nie próbujesz, bo jest surowe jajko ;)). Formę – keksówkę smarujesz olejem i posypujesz mąką, wylewasz przygotowana masę i posypujesz na wierzchu siemieniem lnianym, albo pestkami dyni.
Pieczesz około 45 minut w piekarniku ustawionym na 180 C.


Pieczeń soczewicowa jest świetna, ponieważ można modyfikować zarówno ilość marchewek i selera, co wpływa na smak – wydobywając lub redukując słodycz, oraz eksperymentować z przyprawami. Można dodać jałowiec zamiast pieprzu, wówczas wydobędziemy leśną wykwintność. Można upiec pieczeń ze śliwką – przed pieczeniem układając wzdłuż keksówki śliwki i wciskając je w masę. Można doprawić na ostro lub wmieszać do masy liście szpinaku albo jarmużu.
Co więcej – można również przygotować za jednym razem dwie keksówki masy, każdą inaczej doprawioną i upiec dwie pieczenie na jednym ogniu 🙂

2. Drugi przepis to odkrycie zdrowotne i smakowe zarazem – tzw. seleryba, którą znam dzięki Marcie Dymek, chociaż ona sama twierdzi, że właściwie nie wiadomo kto wymyślił to wyśmienite danie.

Algi nori, które są niezbędne do tego dania, mają mnóstwo prozdrowotnych zalet. Bogate są w składniki odżywcze, jednocześnie mając niewiele kalorii. Zawierają makroelementy (wapń – często więcej niż mleko, magnez), mikroelementy (żelazo, krzem, jod), witaminy (A, B2, B9, C, K), przeciwutleniacze oraz białka. Ponadto ich budowa komórkowa sprzyja oczyszczaniu z toksyn, dzięki wspomaganiu wiązania ich i usuwania z organizmu. Dzięki skoncentrowanej zawartości antyoksydantów pozytywnie wpływają na wygląd skóry. Opóźniając procesy starzenia również dzięki temu, że pobudzają do działania komórki skóry właściwej odpowiedzialne za jej sprężystość (głównie fibroblasty – odpowiedzialne za odbudowę elastyny i włókien kolagenowych).

Potrzebujesz:
Około 10 arkuszy alg nori
2 bulwy selera
2 łyżki sosu sojowego (jeżeli nie masz można pominąć, nie wydarzy się tragedia)
3 ziarna ziela angielskiego
łyżeczka ziaren kolendry
4 liście laurowe
sól, pieprz do smaku
olej do smażenia
mąka do panierowania

Obrany i pokrojony w około 1 cm plastry seler włóż do gotującej się wody z dodatkiem 2 arkuszy nori, sosu sojowego, ziela angielskiego, kolendry, liści laurowych. Gotuj około 15 minut, do momentu aż seler będzie mięciutki. Wyjmij na talerz i przestudzić. Pozostałe arkusze nori potnij na pasy i owijaj nimi posypane solą i pieprzem plastry selera. Aby algi lepiej przylegały do selera można do miseczki nalać trochę wywaru z gotowania selera i chwilę namaczać po owinięciu. Następnie każdy plaster owinięty w nori panierować w mące i smażyć na dobrze rozgrzanym oleju około 2-3 minuty z każdej strony.
Zaskoczenie gwarantowane 🙂

Najważniejsze jednak, aby ten czas spędzić dobrze. Dobrze dla siebie, w spokoju (wewnętrznym), bez szaleństwa w oczach i w sercu, że z czymś nie zdażymy i coś jeszcze trzeba… pomyślmy, co tak naprawdę jest ważne… Wykorzystajmy te wolne, zimowe dni na odpoczynek, regenerację ciała i duszy, wspierające spotkania i rozmowy z bliskimi oraz przyjaciółmi, wizytę w zimowym lesie, długi spacer, fotografowanie, rysowanie, radość z doświadczanych chwil, dostrzeganie niezwykłości, dobrą ksiażkę…
Jest taka piękna islandzka tradycja jólabókaflóðið „świąteczna powódź książek”sprawdźcie to 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *